O blogu

Witam na blogu rowerowo-podróżniczym. Powstał on z myślą, aby wreszcie w jednym miejscu umieścić relacje i zdjęcia z wyjazdów, w których uczestniczyłem. W tym miejscu będę zamieszczał informacje ze swoich bieżących wycieczek, tych mniejszych i tych większych. Tytuł blogu, umieszczony powyżej nie bez powodu tak brzmi, bo rower to nie tylko rozrywka na niedzielne popołudnia, ale i świetny środek transportu do poznawania nowych miejsc. Świat postrzegany z rowerowego siodełka jest inny niż ten widziany przez szybę samochodu. Aby przekonać się o tym nie trzeba mieć formy zawodowego kolarza, ani drogiego roweru, wystarczy być otwartym i gotowym na przygody.

czwartek, 18 kwietnia 2013

Wiosna, czy to już ??


Tak, to wiosna !. Najwyższa pora, już nie mogłem się na nią doczekać. Momentami już mnie skręcało, żeby sobie pojeździć, pośmigać ale chłód i tony piasku na chodnikach skutecznie wybijały mi ten pomysł z głowy. W tamtym tygodniu wreszcie nastąpiło otwarcie sezonu. To był proces dwuetapowy.

W środę (10.04.2013) razem z Panią Alą, Sabiną i Adrianem obskoczyliśmy podmiejskie górki. Adrian miał do przetestowania nowiutkiego Leader Fox'a SEVEN na kołach 27,5" i temu poświecę najwięcej uwagi.


Ten rower to nowy format na rynku, takie coś pomiędzy 26", a 29". Z grubsza sprzęt prezentuje się bardzo ładnie i poza piastami oraz krótką sztycą ma całkiem przyzwoite komponenty. Gdybym miał opisać swoje odczucia z krótkiej jazdy tym bicyklem, to napiszę wprost, że nie kupiłbym tego sprzętu. Nie wiem czy to kwestia geometrii ramy, czy tych większych kół, ale jak dla mnie poszczególne elementy tego roweru (rama i koła) nie współgrają ze sobą. Koła wydają się być przerośnięte do tej 18" ramy i daje się to dobitnie odczuć przy skręcaniu. Pewnie w jakimś lesie, trudniejszym terenie koła 27,5" lepiej sobie poradzą z nierównością terenu niż klasyczne 26", ale moim zdanie to za mało. Decydując się na rozmiar 27,5" musimy liczyć się z wydaniem większych pieniędzy. Paleta opon do takich kół, na chwilę obecną również nie jest bogata, a to co jest dostępne tanie nie jest. Generalnie przyjdzie nam trochę poczekać, aż ten format zadomowi się na rynku, oczywiście pod warunkiem że w ogóle się przyjmie. Czas pokaże.
Podsumowując, ten Leader Fox moim zdaniem wypada słabo. Nie mam pojęcia jak zachowują się rowery z kołami 27,5" innych producentów. Jak dla mnie, to póki co szkoda sobie zawracać głowy tą innowacją. Chyba lepiej przeznaczyć kasę na stary, sprawdzony rozmiar 26", gdzie paleta wyboru i modyfikacji jest ogromna.

                                                                  * * *

Punktem kulminacyjnym rozpoczęcia sezonu był tak naprawdę weekendowy wypad w okolice Dynowa (13-14.04.2013). Start był planowany na piątek, ale warunki atmosferyczne pokrzyżowały plany i ostatecznie razem z Sabiną wyruszyłem w sobotę, w południe.


Z racji zalegającego błota, w założeniu trasa była tylko asfaltowa. Pogoda w zasadzie sprzyjała nam do Futomy. Tam na horyzoncie pojawiły się ciemne chmury i zimny deszcz wpędził nas pod przystanek. Po krótkich opadach, dotoczyliśmy się do rodziny Sabiny, a późnym popołudniem ruszyliśmy na rowerach w dolinę Sanu.


Muszę przyznać, że mogło być cieplej. Temperatura za dnia oscylowała w okolicy 12°C, a wieczorem spadła do 8°C. O ile nad Sanem droga biegnie po równinie, o tyle po odbiciu w bok teren robi się pagórkowaty. Z racji braku formy, pot lał się strumieniem po plecach. W Dylągowej odbiliśmy do miejsca, gdzie w 2011 roku spędziłem z ekipą noc przy ziemniaczysku. Pomimo, że miejscówka jest na wzgórzu, teraz wszystko pływa- wszędzie błoto i woda. Zdecydowanie nie chciałbym spać w tym miejscu, w takich warunkach.
Po zmroku na ulicę wylęgły całe stada żab. Trzeba było naprawdę uważać, żeby nie porozjeżdżać tych stworzeń. Sobotnią wycieczkę zakończyliśmy w okolicy 21.00 docierając na nocleg pod dachem.

W niedziele za dnia było zimniej niż w sobotę. Wyruszyliśmy po 14.00 i z racji deszczy, często mogliśmy podziwiać architekturę przystanków od wewnątrz. Co przeszła jedna ciemna chmura, to na horyzoncie pojawiała się następna. Po 45 km jazdy zrobiło nam się już trochę zimno i przywdzialiśmy większość zabranej odzieży. Trasa podobnie jak wczoraj, przebiegała po asfaltach tyle że przez Kąkolówkę, a nie przez Futomę.


Można by powiedzieć, że ten weekendowy wyjazd to banał, nic wielkiego. Jednak na otwarcie sezonu to w zupełności wystarczy. Tak naprawdę w całym tym wypadzie chodziło o poczucie, że się jedzie, że zmienia się otoczenie i tym samym człowiek ładuje swoje wewnętrzne akumulatory. Po długiej zimie chyba każdy spragniony jest wiosny, nawet takiej bez liści i zielonej trawy.


Zdjęć za wiele nie ma, narazie wszystko jest płowe i wyprane z kolorów. Jak przyroda się wybarwi to i zdjęcia będą. Poniżej cała trasa z weekendówki.