O blogu

Witam na blogu rowerowo-podróżniczym. Powstał on z myślą, aby wreszcie w jednym miejscu umieścić relacje i zdjęcia z wyjazdów, w których uczestniczyłem. W tym miejscu będę zamieszczał informacje ze swoich bieżących wycieczek, tych mniejszych i tych większych. Tytuł blogu, umieszczony powyżej nie bez powodu tak brzmi, bo rower to nie tylko rozrywka na niedzielne popołudnia, ale i świetny środek transportu do poznawania nowych miejsc. Świat postrzegany z rowerowego siodełka jest inny niż ten widziany przez szybę samochodu. Aby przekonać się o tym nie trzeba mieć formy zawodowego kolarza, ani drogiego roweru, wystarczy być otwartym i gotowym na przygody.

niedziela, 18 sierpnia 2013

Beskid Niski rowerom bliski - epizod przedostatni

Dzisiaj wczesnym popołudniem dobiliśmy do domu. Nie mieliśmy daleko, a że obudziliśmy się przed 7.00 to sprawniej wystartowaliśmy. Miniona noc była ciepła, rzekłbym nawet bardzo. Temperatura nie spadła poniżej 12°C i dzisiejszy dzień również należy do najcieplejszych. Kilometry przez Strzyżów i Czudec uciekały nam szybko, a żar z nieba zdecydowanie utrwalał naszą opaleniznę "na kolarza". W Niechobrzu zupełnie przypadkiem spotkałem swojego kolegę ze szkoły. Minęło kilka lat i Jacka ani trochę nie ugryzł ząb czasu. Po małej gościnie i dwóch góreczkach wylądowaliśmy w Rzeszowie. Wykurzeni, wytłuczeni ale nikt mówił że będzie inaczej :)

Podsumowanie

Przyznam się, że Beskid Niski dał nam w kość. Na szczęści my i rowery dzielnie znieśliśmy tą podróż, chociaż nie obeszło się bez strat. W środę przed startem pourywały nam się gumki od stelaża w namiocie. Do 21.30 trwała naprawa, ale udało się. Z innych braków, to drugiego dnia gdzieś zgubiłem gumkę z muszli ocznej od aparatu, a dziś rano zyskałem kleszcza na barku. To czwarty dziad w tym sezonie i jestem zdania, że gdybyśmy nie stosowali repelentu to byłoby ich jeszcze więcej. Tego robactwa jest od zawalenia, ale to nie może być powodem żeby się zamknąć w mieszkaniu (w miejskich parkach też są kleszcze).
Swobodę podróżowania na rowerze tak naprawdę trudno porównać z czymś innym. Chcesz to jedziesz, jesteś śpiący to śpisz. W zależności od chęci, albo kimasz za krzakami albo na wzgórzu z blaskiem księżyca. Realnie patrząc doszliśmy do niezłej wprawy z rozbijaniem namiotu i przy obecnej długości dnia optymalna pora na miejscówkę to 19.30. Wtedy jeszcze całą akcje można zrobić bez udziału latarki.

Kilka wspólnych liczb z Beskidu Niskiego
liczba kilmetrów na rowerze -> 228 km
liczba przebitych dętek -> 0 
ilość wypitej Coli -> 1,75 L
ilość wypitych Wysowianek, Celestynek -> ... dużo
wchłonięte słodkości -> 1 "szynkers" i paczka kasztanków
polecane dania ze słoików -> gołąbki z Łowicza.

Poniżej mapa ukręconej trasy na rowerach i kilka zdjęć. Reszta zdjęć pojawi się mam nadzieję niebawem.



 



sobota, 17 sierpnia 2013

Beskid Niski rowerom bliski - Dzień 3

Pamiętacie jak pisałem w poprzednim poście ze piersza noc będzie zimna ??. Nie pomyliłem się, temperatura spadła do +1,4°C i szczerze mówiąc zmarzłem. Nie spodziewałem się takiej temperatury  na wzgórzu, pod drzewami. Upały w poprzednich tygodniach ewidentnie zmniejszyły moją tolerancje na zimno. Kiedyś pisałem, że w podróży rowerem człowiek śpi jak dziecko i coś w tym musi być bo spaliśmy prawie 12 godzin.
Wczoraj dojechaliśmy do Wysowej. Piękna miejscowość. Jeżeli kiedykolwiek będę miał trafić do jakiegoś uzdrowiska to tylko tam. Z Wysowej wyjeżdżaliśmy przez las szlakiem rowerowym. Trudno to nazywać jazdą bo było dużo pchania. Stromizny były tak duże, że we dwoje pchaliśmy jeden rower. Poza pagórkami sięgającymi 800 metrów, w Beskidzie Niskim jest dużo cmentarzy z I wojny światowej. Zdarzają się też i pomniki upamiętniające Akcje Wisła z '47 roku. W Zdyni odpoczywaliśmy przy drodze i podszedł do nas Łania, bo tak miał na imię. Łania (Jan) to Łemek z krwi i kości, bardzo otwarty i serdeczny człowiek. Rozmowa szybko zeszła na temat religii i nie zabrakło między nami słów oraz gestów pojedania, bo należymy do innych kościołów. Dostaliśmy od Jana numer telefonu i zaproszenie na lipiec przyszłego roku. Wtedy na Łemkowszyźnie jest grube święto- Watra. Trzy dni pali się ognisko, zjeżdżają ludzie z różnych zakątków świata i zabawa trwa w najlepsze. Z tego co mówił Łania można się i na bijatykę załapać. W Beskidzie Niskim pojawiły się nazwy miejscowości w cyrylicy. To bardzo ładny ukłon w kierunku tutejszej społeczności. Ze Zdyni polecieliśmy na Radocyne i przez brody dotarliśmy do Nieznajowej. Po umyciu włosów w Wisłoce, w Krępnej zrobiliśmy zapasy i ostatecznie wylądowaliśmy na ściernisku w Polanie. Poprzednia noc była już cieplejsza, temperatura nie spadła poniżej +8°C, więc i sen był lepszy. Dzisiaj przywitało nas słoneczko i przez byłe PGR-y polecieliśmy do Tylawy pod Barwinkiem. Pasmo Piotrusia    minęliśmy błyskawicznie i w południe byliśmy w Rymanowie Zdroju. To naprawdę miły widok tych wszystkich kuracjuszy, bo to znaczy ze Polacy umieją odpoczywać i cieszyć się życiem. Bynajmniej nie mam tu na myśli tylko ludzi starszych. Z Rymanowa tak naprawdę wytracaliśmy wysokość by Komborni znowu kręcić pod górę. Podjazd pod Prządki od strony Krosna nie należy do łatwych, tym bardziej jak leje się gorąc z nieba. Na szczęście nie trwał on wiecznie i sprawnie znaleźliśmy się w Wysokiej Strzyżowskiej. Było już późno, jesteśmy na wakacjach, nie ma parcia na Rzeszów więc zaczęliśmy szukać miejscówki pod namiot. Przy gęstej zabudowie jest to dość karkołomne zadanie i w końcu wylądowaliśmy na ściernisku pod Strzyżowem. Ziemia ewidentnie domaga się deszczu. Jest tak twarda, że ciężko wbić szpilki od namiotu. Żeby odpalić kuchenkę trzeba pozbyć się słomy i suchej trawy. Bardzo łatwo to pole mogłoby się sfurczyć. Ukręciliśmy dziś 85 km i po sytej kolacji nie pozostaje nam nic innego jak odpłynąć w sen. Rowery poza smarowaniem bardzo dzielnie znoszą podróż. Jutro kończymy imprezę po Beskidzie Niskim choć należałoby powiedzieć, że już dziś z nim się pożegnaliśmy. Spokojnej nocy

czwartek, 15 sierpnia 2013

Beskid Niski rowerom bliski - Dzień 1

Lubie jeździć polskimi pociągami. Ktoś powie, że wszystko się tłucze i wygląda marnie, ale można przynajmniej rozprostować kości i cieszyć się wolnym przedziałem jak dzisiaj. Do Grybowa dotarliśmy o 16.15. Po raz pierwszy widziałem jak konduktor zadbał o to abyśmy spokojnie opuścili pociąg z uszkodzonymi drzwiami. PKP zmienia się ewidentnie. W Tarnowie mieliśmy przesiadkę i z racji 2 godzinnej przerwy miałem okazje zobaczyć to miasto. Przyznaję że podobają mi się te stare kamienice i wąskie uliczki. Budynki są systematycznie odnawiane, także całość robi pozytywne wrażenie. 
W Grybowie rozpoczęliśmy wycieczkę i od razu był podjazd w kierunku góry Chełm. Bez ostrzeżenia dostaliśmy w kość, ale przebiliśmy się do Ropy. Stamtąd już tylko krok dzielił nas od Jeziora Klimkówka. Zjedliśmy nad wodą grochówkę ze słoika i zaczęliśmy duć w kierunku Wysowej. Wieczorna pora i sen zmusiły nas do szukania miejscówki. Śpimy dziś na wzgórzu pod Uściem Gorlickim. Na upały nie będziemy narzekać na pewno bo termometr pokazuje +6,1 C. To będzie chłodna noc. Dobranoc

środa, 14 sierpnia 2013

Beskid Niski rowerom bliski - prolog




Wiele się dzieje ostatnimi czasy, a dzieje się tak szybko, że najzwyczajniej w świecie brakuje mi czasu. Nie zamierzam luzować, a wręcz przeciwnie. Zamierzam brać życie całymi garściami. Jutro przed południem wybijamy z Sabiną w Beskid Niski. Mieliśmy wesprzeć się pociągiem do Jasła, ale linia dalej jest rozkopana, więc podjedziemy nieco inaczej bo do Grybowa. Tam siądziemy na rowery i trochę pojeździmy.

4 dni wolnego to dużo i mało. W zasadzie można by sobie siąść i poleniuchować, ale nie ma co odpuszczać. Nie ukrywam, że uwielbiam ten zapach sakw i namiotu. Kiedyś może mi to przejdzie, ale póki co lubię się wytłuc, wykurzyć i z mieszanka uśmiecho-zmęczenia powrócić do domu. Relacja pisana z drogi pojawi się w następnym poście. Tym razem MMS'y z komórki nie powinny nawalić. Lecimy, do usłyszenia.

niedziela, 11 sierpnia 2013

Zakarpaty rulez (Ukraina) - epilog


Miałem to cały czas na uwadze, trwało to długo, ale w końcu się udało. Poniżej zamieszczam link do galerii zdjęć z tegorocznego wypadu na ukraińskie Zakarpacie. Nic więcej nie napiszę, nie będę się usprawiedliwiał że nie dałem rady wcześniej, tylko po prostu zapraszam :

http://ciosna.dphoto.com/#/album/ad2dft/photo/18193307

Do usłyszenia