O blogu

Witam na blogu rowerowo-podróżniczym. Powstał on z myślą, aby wreszcie w jednym miejscu umieścić relacje i zdjęcia z wyjazdów, w których uczestniczyłem. W tym miejscu będę zamieszczał informacje ze swoich bieżących wycieczek, tych mniejszych i tych większych. Tytuł blogu, umieszczony powyżej nie bez powodu tak brzmi, bo rower to nie tylko rozrywka na niedzielne popołudnia, ale i świetny środek transportu do poznawania nowych miejsc. Świat postrzegany z rowerowego siodełka jest inny niż ten widziany przez szybę samochodu. Aby przekonać się o tym nie trzeba mieć formy zawodowego kolarza, ani drogiego roweru, wystarczy być otwartym i gotowym na przygody.

poniedziałek, 27 stycznia 2014

O zmianach w sprzęcie i życiu... komponentów cz.2

Przyszła pora na podzielenie się kolejnymi informacjami na temat życia części rowerowych i sprzętu. W kwestii użytkowania, nadal nic się nie zmieniło, to znaczy nie chucham na rower, nie płaczę z powodu kolejnego zadrapania i nie omijam błota. Tego ostatniego to trochę było w minionym sezonie. Nawet jak kilka tygodni nie padało, to potrafiliśmy "przypadkiem" trafić na bajoro w lesie i z konieczności pojeździć po nim.

Bez zbędnego gadania pora przejść do drugiej części o komponentach :

Hamulec tarczowy Avid BB7 MTB (160 mm) na tylnym kole + klamki Avid FR7



Tarczówkę chciałem już dawno założyć, a że budowa amortyzatora nie pozwoliła założyć jej na przód, to postanowiłem załadować go na tylne koło. Największy problem był ze znalezieniem specyficznego adaptera do mojego Trek'a. Nie wiele brakowało i ściągałby go z USA. Na szczęście większość rowerów ma standardowe mocowanie zacisków i problem z montażem w ogóle nie występuje.

Wybrałem mechaniczny hamulec tarczowy bo jego obsługa jak i niezawodność wydają mi się lepsze niż hydrauliczne odpowiedniki. Avid BB7 ma bardzo dobre opinie i z mojej strony uważam ten zakup za jeden z lepszych. Pierwsze co zrobiłem na wstępie, to rozebrałem zacisk na części i dokładnie przyjrzałem się budowie. Muszę powiedzieć, że to bardzo prosta konstrukcja. Nawiasem mówiąc producent trochę za słabo smaruje ruchome części zacisku. Zdaję sobie sprawę, że smar nie może się dostać do klocków, ale bez przesady z tym niedoborem smaru.
Na tej tarczówce przejechałem obecnie 3000 km i muszę powiedzieć, że dostała trochę w kość. Najbardziej na 16-kilometrowym zjeździe z Połoniny Równej (różnica wysokości 1200 metrów). Wtedy zacisk jak i tarcza niemal płonęły. Zdziwiłem jak poczułem, że ten element śmierdzi od przegrzania. Poza mną, na rowerze były jeszcze 4 sakwy ekwipunku (29 kg) więc było co hamowywać z górki. Muszę przyznać, że hamulec bardzo dobrze zniósł tą próbę. Pomimo obciążenia, ciągłego hamowania i wysokiej temperatury, cały czas miałem kontrole nad rowerem. Jedynie co zauważyłem to, to że nie byłem w stanie całkowicie zablokować tylnego koła na betonie. Pewnie większa tarcza 180 mm załatwiłaby sprawę. W normalnych warunkach tarcza 160 mm blokuje koło błyskawicznie. Zjazd z Połoniny Równej, z sakwami należy traktować jako ekstremum. Od przegrzania zacisku, gumowe uszczelki chroniące linkę przed zabrudzeniem po prostu popękały. Producent mógł zadbać o lepszą gumę. Na szczęście to nie jest wielki problem. Po przebiegu 3000 km oryginalne metaliczne klocki Avid'a są trochę podtarte. Prognozuję, że w tym tempie klocki powinny bezpiecznie dociągnąć do 5000 km. Współpraca z fabryczną tarczą C2S2 jest bardzo dobra. Hamulec nie piszczy, nie wydaje jęków. Ktoś kiedyś napisał, że jak hamulec jest mokry, to jest jeszcze lepszy. Próbowałem to sprawdzić i szczerze mówiąc nie odczułem różnicy. Dla mnie najważniejsze jest to, że bez względu na to czy ten hamulec jest zimny czy piekielnie gorący, to naprawdę przyzwoicie hamuje. Gdybym oczekiwał wyższej skuteczności to zapakowałbym większą tarcze. Jeżeli masz szersze opony pod teren, chcesz mieć SIŁĘ hamowania, to zdecydowanie idź w tarcze 180 mm.
________________________________________________________________

Manetki Shimano Altus SL-M310 3x7-biegów


Przyznaje, że spodziewałem się czegoś więcej po tych manetkach. Z tyłu mam kasetę 7-rzędową i nie mam wielkiego wyboru "przełączników". W pewnym sensie jestem skazany na te manetki. O ile początkowo byłem z nich zadowolony, tak teraz mam mieszane uczucia. Wszystko przez to, że po 3000 km zaczął mi pękać plastik na dźwigniach. Co ciekawe dzieje się to zarówno w jednej jak i drugiej manetce. Wygląda to tak, jakby plastik nie był zespolony z metalowym rdzeniem. Tworzywo trzyma
się... tylko tworzywa. Jestem tym mocno zdziwiony bo w moich starych manetkach, które miały 24800 km przbiegu i wszystkie pory roku na koncie, coś takiego nie miało miejsca. Jak ten plastik będzie dalej pękał to niedługo zostaną mi tylko metalowe blaszki. Shimano ewidentnie poszło po taniości i nie podoba mi się to, że ta firma coraz bardziej zaczyna przyjmować politykę "bubla". Nie liczę, że na tych manetach za 69 zł przejadę 18000 km, ale w tym tempie rozpadu to ja może połowę tego dystansu zrobię. Najlepsze jest to, że te manetki jeszcze nie wiedzą co to jest zima. Narazie pokleiłem to wszystko i zobaczymy co z tego wyjdzie.... ehhh.

________________________________________________________________

Logger GPS Holux M-1000C


Czasami na blogu widzicie mapkę z przejechaną trasą. Najczęściej powstaje ona w wyniku zapisu trasy przez logger GPS. Jak to działa ?. To proste !. Włączamy urządzenie i w zależności od ustawień, co 1 sekundę, albo 5 rejestrujemy nasze aktualne dane, czyli: współrzędne geograficzne, prędkość, wysokość, date i czas. Na tym loggerze nie ma wyświetlacza, więc dane oglądamy na telefonie przez Bluetooth'a, albo w domu na komputerze w dołączonym programie ezTour. Jak mamy życzenie, to zapisujemy przebytą trasę do pliku "gpx" lub "kmz" i wrzucamy taki plik na dedykowaną stronę internetową. W ten sposób każdy może zobaczyć szlak naszej wycieczki.
Pora na opinię, jak logger sprawdza się w praktyce. Zaznaczę, że zanim zdecydowałem się na model Holux'a M-1000C mocno przewertowałem rynek i wyszło że to urządzenie ma najmniej wad (Pentagramy i pozostałe Holux'y odrzuciłem). W kwestii zasilania, M-1000C zasilany jest dedykowanym akumulatorem, ale spokojnie podchodzą do niego baterie Nokii BL-5C. Mam 5 takich baterii, aby nie brakło mi prądu w podróży. Na jednej baterii urządzenie spokojnie działa przez 20 godzin, w porywach do 26 godzin. Dwie godziny przed wyładowaniem na urządzeniu zapala się czerwona dioda. Producent nie daje do zestawu ładowarki 220V. Baterie ładujemy przez port USB, albo w telefonie obsługującym baterie BL-5C. Z zasilaniem generalnie nie ma problemu. Baterie BL-5C są małe i tanie. Do nawigowania w trasie używam czasami GPS w komórce i wtedy logger zastępuję mi wbudowaną antenę GPS w telefonie. Takie rozwiązanie pozwala oszczędzić energie w telefonie. Logger łączy się z telefonem przez Bluetooth. Co do precyzji urządzenia to radzi sobie świetnie na otwartej przestrzeni. Jest w stanie pokazać nawet po której stronie ulicy jesteśmy. Gorzej jest w wąwozach i gęstej zabudowie miejskiej. Wtedy zdarza się, że logger pokazuje, że jedziemy po dachach budynków (precyzja spada). Tego nie da się przeskoczyć, pomimo że urządzenie zawsze mam na wierzchu, a nie w kieszeni czy plecaku.
Teraz będzie o grubszych wadach, a tych niestety nie brakuje.
Plastik, z którego wykonane jest urządzenie jest pokroju taniej chińskiej zabawki. Po 2 latach używania wytarł mi się wyłącznik i teraz żeby urządzenie wyłączyć muszę wyciągać baterie. Próbowałem to naprawić, ale nie byłem w stanie tej miniatury zreperować. Przy okazji wyłamałem pin do baterii. Ogólnie jak raz otworzymy obudowę to już jej nie zamkniemy (tandetne zatrzaski pękają). Zostaje klej i taśma izolacyjna. Druga sprawa to podłączanie do komputera. Urządzenie nie lubi jak jest wtykane do różnych portów USB. Najczęściej wtedy się zawiesza i tracimy wszystkie zgromadzone dane. Zostaje nam w takiej sytuacji tylko wgranie nowego softu (Firmware), który jest udostępniony przez producenta. Zatem jeśli nie chcemy tracić danych, to zawsze podłączajmy urządzenie do tego samego portu USB. Trzecia gruba wada loggera to opóźnienie przy podłączeniu z telefonem przez Bluetooth. Na rowerze to nie ma znaczenia bo prędkości są rzędu 20 km/h, ale jak używam zestawu do nawigacji w samochodzie to pojawia się problem. Auto porusza się z prędkością 70 km/h i różnica pomiędzy tym co pokazuje GPS, a tym gdzie rzeczywiście jesteśmy jest mocno odczuwalna. Tradycyjne odbiorniki GPS nie mają, aż takiej zwłoki.
Szukałem alternatywy dla M-1000C i pomimo jego wad ciężko coś znaleźć. Jest opcja jakiegoś Garmina z wyświetlaczem, ale to już jest inna klasa sprzętu i pieniędzy. Logger wraz z moim starym telefonem jest trudny do przebicia. W telefonie mam dobre "fabryczne" mapy Ovi. Używam też innych map i zawsze mogę sprawdzić gdzie aktualnie jestem. Telefon z wgranymi mapami + logger to rozwiązanie bezpłatne. Nie potrzebuję internetu w telefonie, ani nawet karty SIM. Z innych plusów Holux'a to, to że oprogramowanie na komputerze ez-Tour jest ciągle rozwijane i aktualizacje są darmowe. Logger nawet bez telefonu będzie zapisywał przebytą drogą, którą zobaczymy na komputerze. Urządzenie ma wbudowaną 4-Megabajtową pamięć. Kiedyś usłyszałem, że to żałośnie mało, ale jako ripostę napiszę, że 13-dniowy wypad zajął 54% tej pamięci (zapis pozycji co 5 sekund).
Dopóki logger działa i mój stary telefon jakoś ciągnie, to będę się trzymał tego zestawu. Oby jak najdłużej.