W nocy była burza, a piątkowym rankiem przywitał nas deszcz. Po 8 latach nasz namiot powoli zaczyna przepuszczać tu i tam. Nie ma tragedii, ale swoje już przeszedł. Po 7.00 przestało padać, zwinęliśmy szybko namiot i uciekliśmy do latarni Stilo, później minęliśmy ostatnie piaski i wreszcie pojawiła się normalna nawierzchnia. Tak jak wspominaliśmy, widzieliśmy na całej trasie kilkadziesiąt ekip z sakwami. Bardzo pocieszni byli Dave i Ann, którzy jechali sobie na obładowanych rowerach. Wybrali się na wycieczkę wzdłuż wybrzeża od Polski po swoją ojczyznę Holandię. Korzystali z najprostszej mapy i pokierowaliśmy ich gdzie mają omijać piaski. Okolice Lubiatowa to ostatnie miejsce gdzie można cieszyć się dzikimi plażami. Dalej na wschód już tylko tłumy, nawet latarnia na Rozewiu przeżywała prawdziwe oblężenie. Możliwe, że było to spowodowane zachodnim wiatrem i czerwonymi flagami, które powiewały na plażach. Jeśli chodzi o Władysławowo to tu tutaj było już absolutne apogeum ludzi i samochodów. Uciekliśmy po niezbędnych zakupach. Na szczęście na drodze wylotowej do Pucka szybko znaleźliśmy dziką miejscówkę za przetwórnią ryb.
|
Ciężko znaleźć nad polskim morzem dwa takie same kutry. |
|
Po deszczowej nocy, przychodzi czas na suszenie. |
|
Dzika plaża pod Lubiatowem.
|
Gratuluję wspaniałej wycieczki. Sam w przyszłym roku planuję zrobić trasę ze Szczecina na Hel. Muszę przetestować nowy rower, który kupiłem na wyprzedażach na https://www.bikesalon.pl/. Mam nadzieję, że się uda, bo chciałem się wyrobić w 2 tygodnie urlopu
OdpowiedzUsuńSuper wycieczka. Z pewnością warto przeżyć coś takiego. Wspomnienia zostaną na całe życie.
OdpowiedzUsuń