Dobiliśmy do domu, dlatego pojawiły się zdjęcia. Jestem zaskoczony naszą prędkością z dzisiejszego dnia. O 7.30 wyjechaliśmy spod Zagórza, a 6 godzin później byliśmy już w Rzeszowie. Średnia z jazdy wyszła, jak na nas imponująca- 19,7 km/h. Przyznaję, że jechało się dzisiaj pięknie, przed południem nie było jeszcze dużego ruchu i pogoda zdecydowanie sprzyjała. Nawet to, że miałem tylko 3 biegi nie przeszkadzało mi specjalnie. Tylko w okolicach Niebylca ciągnąłem za linkę, aby wskoczyć na lżejsze zębatki. Swoją drogą nie spodziewałem się, że manetka od tylej przerzutki tak po prostu zdechnie po 24500 km. Wszystko ma swoją wytrzymałość. W przeciwieństwie do rowerów, przynajmniej Sabinie i mi dopisywało zdrowie. Nie powiem, momentami było ciężko, ale wyjazd jest zdecydowanie na plus. Udało się zobaczyć kolejną część Bieszczad, które o tej porze roku mienią się w przeróżnych odcieniach zieleni.
Kilka cyferek z naszej podróży:
- przemierzony dystans rowerem -> 283 km
- najniższa temperatura -> + 8°C
- noclegi pod dachem -> 0
- przebite dętki -> 1
- ilość wypitej coli w łykach -> 0 (lekarz mi zabronił)
- ilość wypitego słodkiego picia w gulach -> 48
- zjedzone pstrągi -> 2
- liczba złapanych kleszczy -> 1
- liczba rozjechanych kotów -> 3 (nie przez nas)
Zrzutu z loggera GPS tym razem nie będzie. Utraciłem znaczną część danych, w dodatku zepsuł mi się wyłącznik i nie bardzo wiem co z tym badziewiem zrobić. Poniżej zamieszam trasę jaką przejechaliśmy na rowerach (nakreśliłem ją ręcznie).
Wcześniejsze posty bez zdjęć (wysyłane z komórki) poprawie na czasie. Jak będzie gotowa galeria z wyjazdu, to dam o niej znać w oddzielnym poście. Narazie potrzebuję trochę czasu na przekopanie zdjęć ;).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz