O blogu
Witam na blogu rowerowo-podróżniczym. Powstał on z myślą, aby wreszcie w jednym miejscu umieścić relacje i zdjęcia z wyjazdów, w których uczestniczyłem. W tym miejscu będę zamieszczał informacje ze swoich bieżących wycieczek, tych mniejszych i tych większych. Tytuł blogu, umieszczony powyżej nie bez powodu tak brzmi, bo rower to nie tylko rozrywka na niedzielne popołudnia, ale i świetny środek transportu do poznawania nowych miejsc. Świat postrzegany z rowerowego siodełka jest inny niż ten widziany przez szybę samochodu. Aby przekonać się o tym nie trzeba mieć formy zawodowego kolarza, ani drogiego roweru, wystarczy być otwartym i gotowym na przygody.
sobota, 17 sierpnia 2013
Beskid Niski rowerom bliski - Dzień 3
Pamiętacie jak pisałem w poprzednim poście ze piersza noc będzie zimna ??. Nie pomyliłem się, temperatura spadła do +1,4°C i szczerze mówiąc zmarzłem. Nie spodziewałem się takiej temperatury na wzgórzu, pod drzewami. Upały w poprzednich tygodniach ewidentnie zmniejszyły moją tolerancje na zimno. Kiedyś pisałem, że w podróży rowerem człowiek śpi jak dziecko i coś w tym musi być bo spaliśmy prawie 12 godzin.
Wczoraj dojechaliśmy do Wysowej. Piękna miejscowość. Jeżeli kiedykolwiek będę miał trafić do jakiegoś uzdrowiska to tylko tam. Z Wysowej wyjeżdżaliśmy przez las szlakiem rowerowym. Trudno to nazywać jazdą bo było dużo pchania. Stromizny były tak duże, że we dwoje pchaliśmy jeden rower. Poza pagórkami sięgającymi 800 metrów, w Beskidzie Niskim jest dużo cmentarzy z I wojny światowej. Zdarzają się też i pomniki upamiętniające Akcje Wisła z '47 roku. W Zdyni odpoczywaliśmy przy drodze i podszedł do nas Łania, bo tak miał na imię. Łania (Jan) to Łemek z krwi i kości, bardzo otwarty i serdeczny człowiek. Rozmowa szybko zeszła na temat religii i nie zabrakło między nami słów oraz gestów pojedania, bo należymy do innych kościołów. Dostaliśmy od Jana numer telefonu i zaproszenie na lipiec przyszłego roku. Wtedy na Łemkowszyźnie jest grube święto- Watra. Trzy dni pali się ognisko, zjeżdżają ludzie z różnych zakątków świata i zabawa trwa w najlepsze. Z tego co mówił Łania można się i na bijatykę załapać. W Beskidzie Niskim pojawiły się nazwy miejscowości w cyrylicy. To bardzo ładny ukłon w kierunku tutejszej społeczności. Ze Zdyni polecieliśmy na Radocyne i przez brody dotarliśmy do Nieznajowej. Po umyciu włosów w Wisłoce, w Krępnej zrobiliśmy zapasy i ostatecznie wylądowaliśmy na ściernisku w Polanie. Poprzednia noc była już cieplejsza, temperatura nie spadła poniżej +8°C, więc i sen był lepszy. Dzisiaj przywitało nas słoneczko i przez byłe PGR-y polecieliśmy do Tylawy pod Barwinkiem. Pasmo Piotrusia minęliśmy błyskawicznie i w południe byliśmy w Rymanowie Zdroju. To naprawdę miły widok tych wszystkich kuracjuszy, bo to znaczy ze Polacy umieją odpoczywać i cieszyć się życiem. Bynajmniej nie mam tu na myśli tylko ludzi starszych. Z Rymanowa tak naprawdę wytracaliśmy wysokość by Komborni znowu kręcić pod górę. Podjazd pod Prządki od strony Krosna nie należy do łatwych, tym bardziej jak leje się gorąc z nieba. Na szczęście nie trwał on wiecznie i sprawnie znaleźliśmy się w Wysokiej Strzyżowskiej. Było już późno, jesteśmy na wakacjach, nie ma parcia na Rzeszów więc zaczęliśmy szukać miejscówki pod namiot. Przy gęstej zabudowie jest to dość karkołomne zadanie i w końcu wylądowaliśmy na ściernisku pod Strzyżowem. Ziemia ewidentnie domaga się deszczu. Jest tak twarda, że ciężko wbić szpilki od namiotu. Żeby odpalić kuchenkę trzeba pozbyć się słomy i suchej trawy. Bardzo łatwo to pole mogłoby się sfurczyć. Ukręciliśmy dziś 85 km i po sytej kolacji nie pozostaje nam nic innego jak odpłynąć w sen. Rowery poza smarowaniem bardzo dzielnie znoszą podróż. Jutro kończymy imprezę po Beskidzie Niskim choć należałoby powiedzieć, że już dziś z nim się pożegnaliśmy. Spokojnej nocy
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz