"Napij się piwka i sprawdzaj czy przypadkiem konduktor nie idzie bo ja muszę sobie zakurzyć". Tymi słowami i otwartą butelką piwa rozpoczął ze mną rozmowę jakiś Rumun w pociągu. Całkiem sympatyczny facet, ale kto tutaj nie jest sympatyczny. Konduktor z pomocą nauczycielki wytłumaczył nam, że zadzwoni i następny pociąg na nas poczeka. Dwójka cyganów specjalnie zatrzymała swoje auto pod źródełkiem i wytłumaczyła nam, że tej wody nie można pić, a my chcieliśmy na niej gotować.
Jest super. Dziś lecieliśmy po idyllicznych terenach, momentami pustkowiach. 32 stopnie w cieniu dawały w kość. W pewnym momencie musieliśmy zbudować prowizoryczne schronienie z foli, żeby mieć choć odrobinę schronienia od słońca. Niestety nie było żadnego drzewa w pobliżu. Upały, upałami, ale zaczął szwankować mój rower. Najpierw mój nowy suport zaczął wydawać dziwne dźwięki. Próbowaliśmy coś z tym zrobić, ale okazało się że złapał luz. Następny numer to kapeć w tylnym kole. Nie, to nie wina pancernej opony tylko uciętego wentylka. Od lat wożę w rurce siodełka pilnik. Właśnie się po raz pierwszy przydał. Usunąłem zadziora z otworu w obręczy i założyliśmy zapas. Niby chula. Etap pociągowy zakończyliśmy wczoraj pokonując 255 km za 79 Lei. Świetna opcja za dwa rowery i dwie osoby. W temacie zakupu biletu na pociąg w Rumunii powstanie oddzielny post. Warto wspomnieć o paru rzeczach, aby rozwiać krążące wątpliwości.
Dziś mieliśmy z Teius przejechać do Sybiu. Nie udało się, zabrakło nam 20 km. Nie szkodzi. Jutro też jest dzień. Jak pisze tego posta to telefon wypada mi z ręki i żywcem zasypiam. Dobranoc
Jest super. Dziś lecieliśmy po idyllicznych terenach, momentami pustkowiach. 32 stopnie w cieniu dawały w kość. W pewnym momencie musieliśmy zbudować prowizoryczne schronienie z foli, żeby mieć choć odrobinę schronienia od słońca. Niestety nie było żadnego drzewa w pobliżu. Upały, upałami, ale zaczął szwankować mój rower. Najpierw mój nowy suport zaczął wydawać dziwne dźwięki. Próbowaliśmy coś z tym zrobić, ale okazało się że złapał luz. Następny numer to kapeć w tylnym kole. Nie, to nie wina pancernej opony tylko uciętego wentylka. Od lat wożę w rurce siodełka pilnik. Właśnie się po raz pierwszy przydał. Usunąłem zadziora z otworu w obręczy i założyliśmy zapas. Niby chula. Etap pociągowy zakończyliśmy wczoraj pokonując 255 km za 79 Lei. Świetna opcja za dwa rowery i dwie osoby. W temacie zakupu biletu na pociąg w Rumunii powstanie oddzielny post. Warto wspomnieć o paru rzeczach, aby rozwiać krążące wątpliwości.
Dziś mieliśmy z Teius przejechać do Sybiu. Nie udało się, zabrakło nam 20 km. Nie szkodzi. Jutro też jest dzień. Jak pisze tego posta to telefon wypada mi z ręki i żywcem zasypiam. Dobranoc
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz