Pojawiło się zdjęcie i relacja z dnia 6-go, bo jesteśmy już w domu. Wczoraj siódmego dnia byliśmy na granicy polskich Bieszczadów, a że do Rzeszowa jest z lekkiej górki, to postanowiliśmy ukręcić ten dystans w jeden dzień. Nie powiem, po wyjeździe czujemy się trochę zmęczeni. W ciągu 7 dni ukręciliśmy całkowity dystans 534 km. Najbardziej dały nam w kość ukraińskie drogi i Ruskie Sedlo. Rowery i sprzęt niedogodności terenowe zniosły świetnie. Wprowadzone modyfikacje przed wyjazdem przyniosły rezultaty bo poza smarowaniem łańcucha, rowery nie wymagały uwagi.
Trzeba przyznać, że prognozy pogody przed wyjazdem nie były optymistyczne, ale finalnie warunki okazały się bardzo dobre. Zmarzłem tylko w pierwszą noc pod Starym Samborem bo podwiewało namiot i temperatura spadła do +5°C. W tym miejscu należą się podziękowania dla lubelskiego druha Przemka za wiarygodne raporty pogodowe - dzięki :).
To był pierwszy wyjazd, w którym nie przejadłem się słodkim. Całość wyjazdu zamknęliśmy w 3 L Coli, 5 batonikach i 0,5 kilogramie ukraińskich krówek. Power'a tak naprawdę dostarczało nam gotowane żarcie, a to przyrządzaliśmy sami niemal codziennie. Kuchenka w tym czasie spaliła 500 ml benzyny ekstrakcyjnej. Z uzupełnieniem paliwa nie byłoby problemu bo stacji benzynowych na Ukrainie nie brakuje, choć ceny paliw wyrównują się powoli. Za litrę benzyny zapłacilibyśmy 4,38 zł (10,70 UAH).
Ukraina się zmienia i to powoli widać. Po Euro 2012 ceny poszybowały do góry i to daje się odczuć, zwłaszcza tej biedniejszej części społeczeństwa. Prywatne sklepy w większych miastach działają i to nawet z klimatyzacją. Jak Sabina zauważyła, państwowe sklepiki działają na wioskach i jedną nogą są jeszcze w komunizmie- nikt nie przywiązuje wagi do jakości towarów i estetyki. Ukraina idzie do przodu, ale przed Nią jeszcze dużo ciężkiej i wytężonej pracy. Jednego czego mogę im zazdrościć to widoków i dzikich terenów. Przez całą drogę spotkaliśmy może z 4 hotele i kilka restauracji. Tam gdzie jest największy przyrodniczy potencjał, o turystyce nikt nie myśli. To na pewno zmieni się w przyszłości, dlatego jeśli chcesz zobaczyć dzikie Bieszczady Wschodnie - jedź na ukraińskie Zakarpacie.
Przed wyjazdem Sabina testowała środek przeciwko kleszczom i komarom. Nie mamy z tego żadnych profitów, ani nie jesteśmy testerami :D, ale śmiało możemy polecić niebieski Bros w spray'u. Efekt jest taki, że po raz pierwszy nie czujemy się pogryzieni przez komary i nie ukąsił nas ani jeden kleszcz.
Kilka statystyk z wyjazdu:
- liczba dni wyprawy -> 7
- noclegi pod dachem -> 0
- ilość dziur w ukraińskich drogach -> ... po 10000 zgubiliśmy się ;)
- przebite dętki -> 0
- liczba spotkanych ekip rowerowych -> 4
- kwota wręczonych łapówek -> 0
- ilość zgubionych rzeczy -> 1 (rękawiczka)
P.S. Posty wysłane z komórki zostaną poprawione w najbliższym czasie. Niestety miałem spore problemy z wysyłaniem MMS'ów i zamieszczane wiadomości miały duże opóźnienie. Dziękuje Wszystkim za sms'y jakie otrzymaliśmy po drodze i wsparcie duchowe :).
Poniżej zrzut z loggera GPS, szukanie dróg i wracanie się usunąłem
Zdjęć jest trochę i muszę się przez nie przekopać. Krótka fotorelacja pojawi się w następnym poście, a narazie mały zalążek fotografii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz