O blogu

Witam na blogu rowerowo-podróżniczym. Powstał on z myślą, aby wreszcie w jednym miejscu umieścić relacje i zdjęcia z wyjazdów, w których uczestniczyłem. W tym miejscu będę zamieszczał informacje ze swoich bieżących wycieczek, tych mniejszych i tych większych. Tytuł blogu, umieszczony powyżej nie bez powodu tak brzmi, bo rower to nie tylko rozrywka na niedzielne popołudnia, ale i świetny środek transportu do poznawania nowych miejsc. Świat postrzegany z rowerowego siodełka jest inny niż ten widziany przez szybę samochodu. Aby przekonać się o tym nie trzeba mieć formy zawodowego kolarza, ani drogiego roweru, wystarczy być otwartym i gotowym na przygody.

czwartek, 25 lipca 2013

Zakarpaty rulez (Ukraina) - Dzień 1

Czasami zachowuje sie jak sierota bo pobładziłem już w Medyce i żeby trafić na granice musiałem użyć GPSa w komórce :D. Na granicy byliśmy po 10,00 i było bez kolejek, ale pierwszy raz Ukraińcy zrobili mi na tym przejściu lekką "przepyre"- nic na szczęście nie znaleźli, no może poza tabletkami na gardło, które wzbudziły ich podejrzenia. 

Na głównej drodze do Lwowa nie ma już dziur i progów zwalniających. Jest tylko gładki asfalt, ułożony pewnie na Euro 2012. W Mościskach skręciliśmy w prawo i już tak miło nie było. Momentami dziura na dziurze, dziurą pogania. Każdy omija jak może, jak trzeba to i pod prąd jadą, albo poboczem. Jak trafi się lepszy odcinek drogi to maszin też nie oszczędzają, tylko cisną ile fabryka dała. 
Na koniec dzisiejszego dnia spostrzeżenie- Ukraina w ciągu dwóch lat od mojej ostatniej wyzyty zmieniła się. Wszystko powoli się poprawia i rozwija. Widać to choćby po ilości nowych sklepów spożywczych i ich wyposażeniu. W niczym nie ustępują tym zachodnioeuropejskim. Ten kraj zdecydowanie zbliżył sie jeszcze bardziej do Europy. Daje się to zauważyć i w kulturze kierowców względem siebie. Mam nadzieje, że na drodze zmian i ewolucji nasi wschodni sąsiedzi nie pogubią się i nie uwiążą bezsensownymi przepisami. Co moge napisać: Cieszy mnie widok BeMki z wygietymi sklejkami na dachu. Nie byłoby w tym niczego dziwnego, gdyby nie fakt że ładunek był tak długi, że sięgał od krawędzi maski po krawędz bagażnika, zasłaniając kierowcy fragment szyby. Niech te i inne smaczki pozostaną tu żywe.
Dobranoc, pozdrawiamy spod Starego Samboru.
Wiadomość wysłana ze sporym opóźnieniem, spowodowanym ograniczeniami sieci

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz