O blogu

Witam na blogu rowerowo-podróżniczym. Powstał on z myślą, aby wreszcie w jednym miejscu umieścić relacje i zdjęcia z wyjazdów, w których uczestniczyłem. W tym miejscu będę zamieszczał informacje ze swoich bieżących wycieczek, tych mniejszych i tych większych. Tytuł blogu, umieszczony powyżej nie bez powodu tak brzmi, bo rower to nie tylko rozrywka na niedzielne popołudnia, ale i świetny środek transportu do poznawania nowych miejsc. Świat postrzegany z rowerowego siodełka jest inny niż ten widziany przez szybę samochodu. Aby przekonać się o tym nie trzeba mieć formy zawodowego kolarza, ani drogiego roweru, wystarczy być otwartym i gotowym na przygody.

środa, 3 sierpnia 2016

Przewóz rowerów w rumuńskich pociągach - informacje 2016

O przewozie rowerów w rumuńskich pociągach wiele już napisano i gdy przed wyjazdem czytaliśmy kolejne relacje, to zastanawialiśmy się jak ten temat ogarnąć. Jedni pisali, że nie da się kupić biletów na rower, inni kłócili się z konduktorami, jeszcze inni rozkręcali rowery w pociągu albo płacili dodatkowe opłaty. Nie chcieliśmy żadnej z przedstawionych sytuacji i postanowiliśmy podejść do tematu nieco inaczej. Po pierwsze, ze strony http://www.cfrcalatori.ro/ wydrukowaliśmy w domu internetowy rozkład pociągów, aby przy zakupie biletów nie wypluwać języka tylko wskazać palcem co nas interesuje. Po drugie, celowaliśmy w pociągi w których nie było narysowanego rowerka, ani co ważne nie było obowiązkowej rezerwacji miejsc. Takich pociągów na naszej trasie Oradea-Cluj Napoca było raptem trzy w ciągu dnia. Jazdę takimi pociągami można porównać do podróży naszymi Przewozami Regionalnymi. Linie i tabor kolejowy w Rumunii są modernizowane. Miną jeszcze lata zanim tam będzie to co aktualnie mamy w Polsce. Jeśli chodzi o bilety na rowery, to pani w informacji na dworcu powiedziała, że nie ma czegoś takiego. Chwilę później, w kasie inna pani sprzedała nam takowe bilety w cenie 5 Lei (5,25 zł) za rower. Skąd rozbieżność informacji - nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że rowery wieźliśmy pod własnym nadzorem w ostatnim wagonie, koło kibla. Jechaliśmy pociągiem z przedziałami więc nie było mowy o trzymaniu ich w innym miejscu. Skład wyglądał na wyprodukowany jeszcze za komuny, ale nie miało to większego znaczenia. Konduktor był niesamowicie uprzejmy i ludzie w pociągu też tacy rozchmurzeni, sympatyczni. Z jednym Rumunem wypiłem nawet piwo na spółkę. Mimo, że ni w ząb nie rozumiałem co do mnie mówił, to kapnąłem się, że mam stać na czatach i pilnować czy konduktor nie idzie bo on musi sobie zapalić. Baliśmy się, że podróże rumuńską koleją to będzie "przeprawa", a my raptem z uprzejmości skręciliśmy tylko kierownice w rowerach, żeby umożliwić przejście. Skoro tak dobrze nam szło to postanowiliśmy zapytać o przesiadkę na następny pociąg do Teius. Nie mogliśmy się dogadać, z konduktorem ale zaprowadził nas do nauczycielki i w tej translacji dowiedzieliśmy się, że bilet na następny pociąg możemy kupić w... pociągu bez dodatkowej opłaty. Nasze bilety na rower wciąż będą obowiązywać i nie musimy kupować kolejnych. Gdyby nasz pociąg do Cluj-Napoci miał się spóźnić, to konduktor zadzwoni i tamten następny poczeka na nas. Niesamowita kultura i to wszystko z uśmiechem na twarzy. Na dworcu w Cluj zostaliśmy pokierowani od razu do właściwego pociągu i na inny peron przeszliśmy jak chodzi tu większość, czyli po torach. Z przejścia podziemnego mało kto korzysta. W pociągu do Teius konduktor wszystko już wiedział, bo został poinformowany przez kierownika naszego poprzedniego pociągu. Tu mała uwaga. Jeżeli nie mamy biletów, warto od razu po wejściu do pociągu iść do konduktora i kupić bilety. Na jednej ze stacji, wpadły "kanary" i była dodatkowa kontrola biletów.
Generalnie nie taki diabeł straszny z tymi pociągami w Rumunii, jak go rysują. Najważniejsze to wbijać w pociągi, które nie mają rezerwacji miejsc. Bo tak sobie myślę, że jak wbija się w InterCity bez biletu, to co ten konduktor może zrobić ?!. Kłopotliwa sytuacja dla niego i dla nas jak mamy sakwy i rowery. Jakby tego było mało, to całość będzie w miksie językowym. W Polsce jak wsiądziemy z rowerem, bez biletu do IC, to też będą problemy. Tyle, że u nas idzie się dogadać, wykłócić, albo wyrzucić emocje że aż się krew zagotuje. Po co ?. To pierwszy krok do "zarobienia" dodatkowych pieniędzy, albo wylecenia z pociągu - zresztą zasłużenie. Rumuńskim i polskim konduktorom życzymy utrzymania wysokich standardów. Pozdrawiamy



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz