O blogu

Witam na blogu rowerowo-podróżniczym. Powstał on z myślą, aby wreszcie w jednym miejscu umieścić relacje i zdjęcia z wyjazdów, w których uczestniczyłem. W tym miejscu będę zamieszczał informacje ze swoich bieżących wycieczek, tych mniejszych i tych większych. Tytuł blogu, umieszczony powyżej nie bez powodu tak brzmi, bo rower to nie tylko rozrywka na niedzielne popołudnia, ale i świetny środek transportu do poznawania nowych miejsc. Świat postrzegany z rowerowego siodełka jest inny niż ten widziany przez szybę samochodu. Aby przekonać się o tym nie trzeba mieć formy zawodowego kolarza, ani drogiego roweru, wystarczy być otwartym i gotowym na przygody.

piątek, 8 lipca 2011

W drogę na Ukrainę

Zeszło kilka wieczorów zanim udało mi się doprowadzić ten blog do jakiegoś wyglądu. Etap budowy nie jest sfinalizowany, ale główna rama (wygląd) już stoi :).
Zakończyłem pakowanie gratów i jutro rozpoczyna się wycieczkowy epizod z Ukrainą i Słowacją. Rzecz jasna na rowerze, a dokładnie mówiąc na rowerach bo jadę z moim lubelskim kolegą Przemkiem. O 11.11 wyjeżdżamy pociągiem z Rzeszowa do Przemyśla. Tam siadamy na opakowane rowery i przez Medykę kierujemy się na Karpaty Wschodnie, tzw. Zakarpaty. Plan pokrótce zakłada podjazd na Przełęcz Użocką, a później na Połoninę Równą. Po drodze odbijemy na Matkiv, i spróbujemy odnaleźć małżeństwo, które ratowało mnie i Roberta przed zimą w 2009 roku. Wtedy pani powiedziała: "Chłopcy jak będziecie w pobliżu to zajeźdzajcie", no to zajedziemy, jak znajdziemy. (Tytułem wyjaśnienia: Z Robertem i Przemkiem byłem na pierwszej rowerowej wyprawie w rejonie Morza Czarnego ). Po Ukrainie zahaczymy o Słowację i przy dobrych wiatrach 5-tego dnia wjedziemy w Polskie Bieszczady.
Sprzętowo oczywiście nie jestem przygotowany na 100% bo z przedniej opony zaczynają mi wyłazic druty. Jutro kupię zapasową oponę i problem powinien zostać  rozwiązany. Rzadko się zdarza, żebym był całkowicie pewny sprzętu. Zawsze znajdzie się coś z mniejszym lub większym felerem.
Niektórzy ludzie czytając tą wiadomość pewnie zadają pytanie: "Po co jedziecie na Ukrainę, żeby was okradli, żeby wam łby poukręcali ?". Z takimi opiniami można się zetknąć, ale osobiści traktuję ten kraj jak normalne europejskie państwo. Specjalnych środków ostrożności nie ma co tam stosować, a pilnować się trzeba wszędzie tak samo jak w Polsce, czy w Bułgarii. Nie powiem zdarzają się czasami dziwne sytuacje, ale Ukraina to nie jest dziki kraj, to kraj z którym WSPÓLNIE zorganizujemy Mistrzostwa Europy w piłce nożnej.

P.S. Newsów z podróży na bieżąco raczej nie będzie. Do dziś nie mogę skonfigurować telefonu z blogiem, a o WiFi w terenie można pomarzyć. Jak będziemy mieli zasięg w telefonie to będzie dobrze. Życzcie nam wiatru w plecy, słońca i łąk bez kleszczy. Pozdrawiam :)

3 komentarze:

  1. Cichaczem zawsze wiernie śledzę wszystkie wyprawy (wszystkie - to znaczy oczywiście te o których wiem). Podziwiam, wzdycham i zazdroszczę:-) A teraz czekam na zdjęcia z Ukrainy:-)
    ps. A następny wypad dokąd? Bo po tych relacjach to czuję, że te ukraińskie bezdroża to na pewno nie ostatni raz;-]

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że nie ostatni raz ;). Jest jeszcze tyle miejsc, do których ciągnie człowieka. Wszystko zależy od czasu i planu, bo podróżowanie na rowerze nie jest drogie.
    Gagacie, jak podrośnie synek, pakujcie plecaki i w drogę. Nie trzeba jechać na sąsiedni kontynent żeby przeżyć przygodę, bo ją można spotkać na "własnym podwórku". Grunt to odważyć się i działać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wyobraź sobie, że ukradli mi rower!Nauczyło mnie to,że jedynym skutecznym sposobem na zabezpieczenie roweru jest ciężka stalowa podkowa;/Zostaliśmy tym samym z 1!Więc teraz nie tylko zbieramy na Hamaxa dla Młodego ale i na rower dla mamusi;)

    OdpowiedzUsuń