O blogu

Witam na blogu rowerowo-podróżniczym. Powstał on z myślą, aby wreszcie w jednym miejscu umieścić relacje i zdjęcia z wyjazdów, w których uczestniczyłem. W tym miejscu będę zamieszczał informacje ze swoich bieżących wycieczek, tych mniejszych i tych większych. Tytuł blogu, umieszczony powyżej nie bez powodu tak brzmi, bo rower to nie tylko rozrywka na niedzielne popołudnia, ale i świetny środek transportu do poznawania nowych miejsc. Świat postrzegany z rowerowego siodełka jest inny niż ten widziany przez szybę samochodu. Aby przekonać się o tym nie trzeba mieć formy zawodowego kolarza, ani drogiego roweru, wystarczy być otwartym i gotowym na przygody.

wtorek, 12 lipca 2016

R jak Romania (Dzień 6)

Po nieobecności i problemach z ilością energii wracamy do gry z szerszym opisem.
W środę od rana kręciliśmy korbą, aby sprawnie dotrzeć do drogi 67C czyli Transalpiny. Targany kij spełniał swoją funkcję i żaden pies nie podszedł na odległość bliższą niż 3 metry. Żeby nie było, większość bezpańskich piesków jest przyjaźnie nastawiona, ale część z nich jest rozmiarów bestii i lepiej nie dawać im szansy kąśnięcia. Poza psami, kij skutecznie odstrasza także krewkie krowy, a te to tutaj mają życie. Nie widzieliśmy jak do tej pory ani jednej uwiązanej na łańcuchu. Na wiejskich pastwiskach najczęściej chodzą one gdzie chcę, często samopas. Wieczorami jedynie widać, że pasterze zganiają je w stada.
W podróżowaniu po rumuńskich drogach trzeba być przygotowanym, że pobocze jest bardzo wąskie, albo jego szerokość to biała linia namalowana na krawędzi asfaltu. Za nią jest już tylko żwir i rów. Jak ruch jest nie wielki to nie ma problemu, gorzej jak ciężarówka jedzie za ciężarówką. Popołudniu dotarliśmy do Novacii i zrobiliśmy zapasy na najbliższe dni. Zaczęliśmy podjeżdżać na Transalpinie i nachylenia 12% skutecznie nas dobiły. Nie zostało nam nic innego jak wyjechać za miasto i rozbić namiot na pastwisku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz