O blogu

Witam na blogu rowerowo-podróżniczym. Powstał on z myślą, aby wreszcie w jednym miejscu umieścić relacje i zdjęcia z wyjazdów, w których uczestniczyłem. W tym miejscu będę zamieszczał informacje ze swoich bieżących wycieczek, tych mniejszych i tych większych. Tytuł blogu, umieszczony powyżej nie bez powodu tak brzmi, bo rower to nie tylko rozrywka na niedzielne popołudnia, ale i świetny środek transportu do poznawania nowych miejsc. Świat postrzegany z rowerowego siodełka jest inny niż ten widziany przez szybę samochodu. Aby przekonać się o tym nie trzeba mieć formy zawodowego kolarza, ani drogiego roweru, wystarczy być otwartym i gotowym na przygody.

środa, 15 sierpnia 2018

Może Morze Bałtyckie - (Dzień 7)

Sobota - siódmy dzień naszej rowerowej eskapady wzdłuż wybrzeża. Przed nami ostatni etap podróży, a mianowicie Półwysep Helski. O 5.55 znowu zadzwonił budzik. Zwinęliśmy się szybko, przepatrzyliśmy czy nie bierzemy jakiegoś kleszcza na gapę i ruszyliśmy do Władysławowa. Rankiem miasto ma zupełni inny charakter jak w ciągu dnia, ale zwiedzanie odłożyliśmy na "kiedyś". Od początku zaczęliśmy ostro jechać w kierunku Helu.  Nie da się tutaj nie zauważyć, że półwysep to ulubione miejsce kitesurferów. Oprócz licznych szkółek jest tutaj multum sklepów z dedykowanym sprzętem i pola namiotowe wypełnione po brzegi namiotami i przyczepami kempingowymi. Na Hel prowadzi wybrukowana ścieżka rowerowa. Po drodze mijamy liczne fortyfikacje i bazy wojskowe. Przed południem dotarliśmy do celu, do miejsca gdzie kończy się, a może zaczyna Polska. Miasto wygląda dość urokliwie i jest chyba najbardziej obłożone turystycznie na tej 35-cio kilometrowej mierzei . Po zjedzeniu obiadu, wysuszeniu rzeczy i przycięciu komara szykowaliśmy się do kolejnego etapu, a mianowicie podróży do Gdyni. Stąd można się wydostać pociągiem, albo tramwajem wodny. Wybraliśmy drugą opcję i bez problemu kupiliśmy bilety w porcie. Za 40zł od osoby + 10zł za rower można dotrzeć w godzinę do Gdyni albo Gdańska. Sam rejs po wodzie był bardzo przyjemny, gdyby nie ulewa która właśnie przechodziła przez Trójmiasto. W pewnym momencie w Zatoce Puckiej przed nami dało się zauważyć małą trąbę powietrzną. Wyglądało to dość zjawiskowo. Na szczęście po wyjściu na brzeg, pogoda wyciszyła się. Było już popołudnie, więc nie zostało nam nic innego jak znalezienie miejscówki pod namiot. Pierwotnie wydawało nam się to dość skomplikowanym zadaniem, ale ku naszemu zdziwieniu znaleźliśmy miejscówkę przy Bazie Lotnictwa Morskiego na Obłużu. Odziwo była niska trawka i bez błota więc nasz namiot nie wpije aż tyle wody z gruntu.

Schron Sabała z 1939r.


Nie, to nie jest kalifornijska Santa Monica, to Jastarnia.
 
3w1 - suszenie namiotu, gotowanie obiadu i mycie włosów.

Zawsze mnie ciekawiło jak wygląda plaża na końcu Półwyspu Helskiego.

Ciemne chmury podczas rejsu do Gdyni nie wróżyły niczego dobrego.



5 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Majówka to dobry czas, na wycieczki. Jest ciepłe przedwiośnie, to pozostaje mieć nadzieję, że kolejne miesiące też będą ciepłe. Planów na 2019 rok narazie nie mamy. Wszystko wyjdzie w trakcie.

      P.S. Z jakiegoś powodu zniknęło mi pytanie o plany wycieczkowe, więc pozwolę sobie odpowiedzieć tutaj.

      Usuń
  2. Twój blog inspiruje mnie do fajnych wycieczek rowerowych
    http://www.amos.auto.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawy artykuł. Super się czytało. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń