O blogu

Witam na blogu rowerowo-podróżniczym. Powstał on z myślą, aby wreszcie w jednym miejscu umieścić relacje i zdjęcia z wyjazdów, w których uczestniczyłem. W tym miejscu będę zamieszczał informacje ze swoich bieżących wycieczek, tych mniejszych i tych większych. Tytuł blogu, umieszczony powyżej nie bez powodu tak brzmi, bo rower to nie tylko rozrywka na niedzielne popołudnia, ale i świetny środek transportu do poznawania nowych miejsc. Świat postrzegany z rowerowego siodełka jest inny niż ten widziany przez szybę samochodu. Aby przekonać się o tym nie trzeba mieć formy zawodowego kolarza, ani drogiego roweru, wystarczy być otwartym i gotowym na przygody.

poniedziałek, 6 lipca 2015

Kaszkiet Team i słowackie Tatry - (Dzień 1)

W przewozach regionalnych powymieniali pociagi na nowe. Wszystko git. Jest klima, kosmiczny kibelek, Wi-Fi, gniazdko 230V i żeby nie było to wszystko działa. Problem pojawia się jak trzeba przewieść więcej niż 4 rowery. Nie ma za wiele miejsca na to i trzeba kombinować - to w przejściu, to przy drzwiach. W starych elektriczkach był przedział dla podróżnych z większym bagażem i tu tego trochę brakuje. W ogóle to jest niezwykłe, bo nasza dzisiejsza trasa koleją liczyła 335 km i już w połowie drogi byliśmy zmęczeni tym siedzeniem. Żeby nie było to jest naprawdę dobrze, komfort podróży poprawił się i to widać na każdym kroku. Ceny biletów też się "poprawiły" ...na rzecz spółek PKP. Plus jest taki, że przynajmniej widać, że coś robią. Rzeszów- Kraków jest dalej rozkopany i wątpimy że zdążą do końca 2015 roku. Największe zdziwienie i tak przyszło w Katowicach. Wjeżdżasz pociągiem do miasta to widzisz stare rudery, wszechobecną rdze i przypomnienie na elewacjach, że "GKS to pany". Wysiadasz na dworcu i okazuje się, że jest pełna kultura: czysto, schludnie i elegancko. Galeria Katowicka jak i bezpośrednia okolica dworca też budzi zachwyt.
O 21.57 dojechaliśmy trzecim pociągiem do Rajczy, chcieliśmy spędzić tą noc jeszcze w Polsce. Przyznaję, że znalezienie miejscówki pod namiot było trudne, ale na szczęście drwale pozostawili małe poletka.
Jutro będzie niezły żar z nieba, wjedziemy na Słowację i żar-ty się skończą. Nie będzie PKP i innych wynalazków. Będziemy tylko my i rowery. Dobranoc

2 komentarze:

  1. Hey, czapeczka fajna rzecz. A kaski macie? Też marzą mi się Słowackie tatry, lecz tam kask obowiązkowy. A Ciebie w kasku na żadnej fotografii nie widziałem pewnie lubisz go tak jak ja ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kaski mamy, leżą głęboko w szafie ;). O ile zapewniają ułamek bezpieczeństwa to faktycznie są średnio wygodne. Co do obowiązku jazdy w kasku na Słowacji, to jest to... względne. Ani jeden policjant się nie przyczepił za jego brak, a mieli ku temu dużo okazji. Pozdrawiamy

      Usuń