O blogu

Witam na blogu rowerowo-podróżniczym. Powstał on z myślą, aby wreszcie w jednym miejscu umieścić relacje i zdjęcia z wyjazdów, w których uczestniczyłem. W tym miejscu będę zamieszczał informacje ze swoich bieżących wycieczek, tych mniejszych i tych większych. Tytuł blogu, umieszczony powyżej nie bez powodu tak brzmi, bo rower to nie tylko rozrywka na niedzielne popołudnia, ale i świetny środek transportu do poznawania nowych miejsc. Świat postrzegany z rowerowego siodełka jest inny niż ten widziany przez szybę samochodu. Aby przekonać się o tym nie trzeba mieć formy zawodowego kolarza, ani drogiego roweru, wystarczy być otwartym i gotowym na przygody.

sobota, 26 maja 2012

(Pa)górki południowej Polski - Dzień 9

Wyspani, umyci i podładowani pomknęliśmy rano w Pieniny. Dziś śpimy nad Sromowcami Wyżnymi na granicy parku narodowego. Miejscówkę mamy z bajecznym widokiem na Tatry. Tak w ogóle to nie brakuje po drodze miejsc gdzie można podziwiać potęgę gór. Wczoraj w ramach relaksu pojechaliśmy na zakopiańskie Krzeptówki, a potem zapuściliśmy się na rowerowy szlak po Tatrach. Mapy i słupki informują, że na Hale Gąsienicową (1500 m n.p.m) można wjechać rowerem. No to pojechaliśmy i dojechaliśmy jedynie do "Psiej Trawki". Kamienista nawierzchnia tego szlaku, niestety nie nadaje się ani do podjazdu, ani do zjazdu. Ktoś kto wyznaczył tą ścieżkę rowerową chyba nie miał pojęcia o jeździe na rowerze. 4 zł za wstęp do parku oczywiście musieliśmy zapłacić. Plus tej wycieczki jest jedynie taki, że umyliśmy sobie rowery i zdaliśmy sobie sprawę, że po Tatrach nie jeździ się rowerem. Wczoraj po pagórkach zrobiliśmy na nieobładowanych rowerach 30 km. Czuliśmy się jakbyśmy pojechali po bułki do sklepu - nasze organizmy przyzwyczaiły się już do zwiększonego wysiłku. Dziś opuściliśmy nasz pokój w Zakopcu i zaczęliśmy dzień od 16-kilometrowego podjazdu. Później od samiusieńkiej Bukowiny do Jeziora Czorsztyńskiego było praktycznie z górki, więc kilometry szybko nam uciekały. Po drodze odwiedziliśmy XV-wieczny kościół w Dębnie Podhalańskim i zajechaliśmy pod zamek w Niedzicy. Pogoda nam sprzyja. Do południa było +9 stopni, a popołudniu temperatura osiągnęła +15 stopni. Z zawianą szyją jest lepiej, mięśnie puściły, kostka również nie wykazuje najmniejszego buntu :). Od Zakopanego dwie maskotki towarzyszą nam w podróży. Grzegorza przyczepkę dociąża Eugeniusz, a moją kierownicę Oliwia. Dziś kładziemy się wcześniej i jutro wcześniej wstajemy bo o 7.00 mamy Mszę Św. w tutejszym kościele. Dobrze, że śpimy w namiocie bo w poprzednią noc poleciałem z łóżka- tutaj mogę się co najwyżej sturlać. W kwestii zagrożeń, poza kleszczami musimy uważać na żmije. Podobno tutaj występują. Spokojnej nocy kochani. Pozdrawiamy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz