O blogu

Witam na blogu rowerowo-podróżniczym. Powstał on z myślą, aby wreszcie w jednym miejscu umieścić relacje i zdjęcia z wyjazdów, w których uczestniczyłem. W tym miejscu będę zamieszczał informacje ze swoich bieżących wycieczek, tych mniejszych i tych większych. Tytuł blogu, umieszczony powyżej nie bez powodu tak brzmi, bo rower to nie tylko rozrywka na niedzielne popołudnia, ale i świetny środek transportu do poznawania nowych miejsc. Świat postrzegany z rowerowego siodełka jest inny niż ten widziany przez szybę samochodu. Aby przekonać się o tym nie trzeba mieć formy zawodowego kolarza, ani drogiego roweru, wystarczy być otwartym i gotowym na przygody.

środa, 16 maja 2012

(Pa)górki południowej Polski - prolog

Przyroda jakiś czas temu przebudziła się do życia. Widać to na mieście po ilości spacerowiczów, rolkarzy czy ilości pokrzyw w zagajnikach. Za niecały miesiąc szał Euro 2012 osiągnie apogeum, więc to najwyższy czas do podjęcia urlopu. W tym roku miał być Krym, znowu Ukraina, ale będzie co innego... Polska.
Nigdy nie byłem nad naszym morze, ani na Mazurach i w tym roku też tam nie będę. Pakuję się właśnie na (pa)górki naszego kraju. Plan jest prosty i w zasadzie dopięty. W piątek (18.05.2012) wsiadamy w pociąg i z rowerami lądujemy w Żywcu (tym Żywcu co to ma piwo i leży u bram Beskidu Żywieckiego). Stamtąd na naszych "maszinach" będziemy podążać na wschód, w kierunku Bieszczad. "Będziemy" bo nie jadę sam, a z kolegą Grzegorzem, którego znam nie od dziś. Czasami wspólnie w niedzielę wyskakujemy na podrzeszowskie górki. I tym razem też stawiamy na wzniesienia, tylko wyższe. W ciągu najbliższych 2-óch tygodni zamierzamy pojeździć po lokalnych trasach Beskidu Żywieckiego, Beskidu Śląskiego, Podhala, Pienin, Beskidu Sądeckiego i Beskidu Niskiego. Przy dobrych wiatrach dotrzemy w Bieszczady. Całość jak dla mnie brzmi ambitnie, powiedziałbym nawet zbyt ambitnie, ale zobaczymy ile % z tego ugryziemy. W najgorszym wypadku wylądujemy w jakimś barze, bo urlopu cofnąć się nie da ;). Dystansowo trasa liczy około 600 km i ma miejsca, w których nie bardzo wiem jak przejedziemy dalej, ale jakoś to będzie. W kwestii noclegów śpimy oczywiście w namiocie po krzakach. Jak dotrzemy na Podhale w dobrym czasie to zafundujemy sobie kwaterę i przez 3-4 dni połazimy po Tatrach.
Kondycyjnie nie jestem specjalnie przygotowany, bo dalej "kuleję" z kostką. To jest moje najsłabsze ogniwo, które nie wiem jak sobie poradzi :(. Ortopeda powiedział, że staw jest stabilny i potrzeba czasu na regenerację. Zupełnie inaczej wygląda kwestia sprzętu. Pod tym względem jestem dobrze przygotowany, chyba lepiej niż kiedykolwiek. Podczas tego wyjazdu do przetestowania mam m.in. kuchenkę i nową karimatę. Wpisów z drogi miało nie być, ale udało mi się w końcu połączyć komórkę z blogiem i jak nic się nie wykrzaczy to następny post będzie zamieszczony z trasy. Proces ten polega na tym, że za pośrednictwem MMS'a będę wysyłał wpisy na specjalną skrzynkę, po przetworzeniu wylądują one na blogu :). Od ludzi przez ten czas nie zamierzam uciekać, ale od komputera, internetu, email'a i tego co dzieje się w świecie owszem. Telefon z racji braku gniazdek elektrycznych na drodze, sporadycznie będę miał włączony ;).

P.S. Pogoda narazie nie rozpieszcza, ale liczę że się poprawi. W razie zimna mamy w pogotowiu folie NRC i płynne "docieplacze". Życzcie nam pomyślności i zdrowia. Pozdrawiam :).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz